niedziela, 25 listopada 2012

Ewangelia na dwudziestą piątą niedzielę po Świątkach


"Gdy więc ujrzycie "ohydę spustoszenia", o której mówi prorok Daniel, zalegającą miejsce święte - kto czyta, niech rozumie - wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry! Kto będzie na dachu, niech nie schodzi, by zabrać rzeczy z domu. A kto będzie na polu, niech nie wraca, żeby wziąć swój płaszcz. Biada zaś brzemiennym i karmiącym w owe dni! A módlcie się, żeby ucieczka wasza nie wypadła w zimie albo w szabat. Będzie bowiem wówczas wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd i nigdy nie będzie. Gdyby ów czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz z powodu wybranych ów czas zostanie skrócony. Wtedy jeśliby wam kto powiedział: "Oto tu jest Mesjasz" albo: "Tam", nie wierzcie! Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych. Oto wam przepowiedziałem. Jeśli więc wam powiedzą: "Oto jest na pustyni", nie chodźcie tam!; "Oto wewnątrz domu", nie wierzcie! Albowiem jak błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a świeci aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Gdzie jest padlina, tam się i sępy zgromadzą. Zaraz też po ucisku owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną padać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą. Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świata, od jednego krańca nieba aż do drugiego. A od figowego drzewa uczcie się przez podobieństwo! Gdy jego gałązka staje się soczysta i liście wypuszcza, poznajecie, że zbliża się lato. Tak samo i wy, kiedy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą."  ( Mt 24, 15-35)

NAUKA

Często stajemy wobec zagadek niesprawiedliwości czy sprawiedliwości ludzkiej. Niejednokrotnie są to nasze przywidzenia: nam wydaje się coś niesłusznym, choć naprawdę rację mają inni, ale i tak faktów niejasnych, które w danej chwili wydają nam się krzywdą, jest wiele. Uczeń może czasem zazdrości rówieśnikom, że oni swobodnie spędzają czas na zabawie, gdy on musi siedzieć nad książką, a rodzice wydają mu się ogromnymi ciemiężycielami. 
Dziecinne żale są wkrótce poza nami. Ślęczenie nad książką uważamy za rzecz pożyteczną i konieczną. Ale mimo to na wiele spraw w życiu patrzymy jak dzieci, tylko, że ułudy te trwają nieraz do śmierci. Ułudami przestają być wtedy, gdy wobec Boga potrzeba nam innych wartości. Powinny się rozwiać z chwilą nawrócenia, z chwilą głębszego poznania wiary, sprawiedliwości Bożej, nieba, piekła, a więc u chrześcijan nie powinno być miejsca dla ułud. 
Światłem, które pozwala nam w szczególny sposób poznać prawdziwą wartość naszego życia, celowość zabiegów, słuszność żalów, jest ewangelia o sądzie ostatecznym. Wir świata, pędząca maszyna trosk i obowiązków codziennych chwyta nas w swój ruch tak, że zapatrzeni w ten bieg ulegamy złudzeniu jakby poza tym ruchem, stukotem, tą pracą nic nie było, z czym by się człowiek miał liczyć. Nagle słyszymy: słońce się zaćmi, gwiazdy spadać będą z nieba, Syn człowieczy ukaże się z mocą wielką i majestatem, niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. A słowa te zaczynają w oczach naszych burzyć wszystko: palą papiery wartościowe, banknoty, stapiają na żużel srebro i złoto, zrywają ordery, rozrzucają dzieła naukowe, przewracają kominy fabryczne, a nawet kościoły rozsypują w gruzy. Pozostają tylko kościoły dusz naszych, świątynie Ducha Świętego.
Przed oczami naszymi ukazuje się zamęt, pustkowie, do uszu naszych zdaje się już dochodzi głos trąby, a w duszy rodzi się pytanie: Cóż ma teraz dla mnie prawdziwą wartość, gdy tamto stracone? Tylko to, co człowiek uczynił, ufając słowom Jezusowym, wierząc w Jego przyjście i pragnąc chwały, którą obiecał wybranym swoim, tylko ta świątynia łaski w duszy naszej. To nam otworzy bramy nieba. Amen.

x. Bernard Cieszeyko

Źródło: "Przewodnik Katolicki", Poznań, dnia 26 listopada 1933 r., nr 48, rok 39, str. 758
Język uwspółcześniono.

wtorek, 20 listopada 2012

Apel Ojca Świętego Piusa XII do dziewcząt

W początkach września odbył się w Rzymie Zjazd Międzynarodowej Federacji Katolickiej Młodzieży Żeńskiej, w którym wzięły udział delegatki z 40 krajów. Ojciec święty w przemówieniu do dziewcząt wskazał na niespotykane dotąd niebezpieczeństwa, na jakie wystawiona jest kobieta w dzisiejszym społeczeństwie. Następnie w 4 punktach nakreślił obowiązki niewiasty katolickiej wobec tej sytuacji.
Papież zlecił:

1. WIARĘ CZYSTĄ I NIENARUSZONĄ, urobioną "przez pokorę, modlitwę i ofiarę". Wiara ta jest potrzebna w twardej walce współczesnej o prawa rodziny, dziecka i szkoły.

2. OBECNOŚĆ KOBIETY NA WSZYSTKICH ODCINKACH ŻYCIA, gdzie w grę wchodzą interesy religii. Ojciec św. ostro wystąpił przeciw mniemaniu tych, co "pod pozorem powrotu do czystego spirytualizmu chcieliby ograniczyć Kościół do terenu nauczania jedynie dogmatycznego i zakazać mu wszelkiego mieszania się do porządku cywilnego i społecznego".

3. WIERNOŚĆ DLA DZIAŁALNOŚCI SPOŁECZNEJ KOŚCIOŁA, by pokonać teorie, które grożą samej nauce katolickiej. "Kościół- oświadczył Pius XII- kroczy zawsze w pierwszej linii tam, gdzie chodzi o słuszne ustępstwa społeczna, a rozdział bogactw stanowi zawsze główny przedmiot jego nauki społecznej. Podobnie domaga się równości płacy między mężczyzną a kobietą, jeśli oboje wykonują jednakową pracę.

4. CZYNNY UDZIAŁ W ŻYCIU POLITYCZNYM, jednak bez szkody dla obowiązków kobiety w małżeństwie, w szkole i wobec dziecka. Papież stwierdził, że "należałoby uświadomić kobietę, co do jej praw i obowiązków, co do potęgi jej wpływu tak na opinię publiczną jak na władze publiczne, przy dobrym użyciu swych praw".

Źródło: "Rycerz Niepokalanej" , rok XXVI, listopad 1947, nr 11( 243), str. 262

niedziela, 11 listopada 2012

Bez Boga, bez religii nie będzie silnej młodzieży i świeżych sił dla Państwa i Narodu

W roku bieżącym przypada "Święto Młodzieży" na 19 listopada.
Młodzież katolicka naszych parafii, szczególnie ta, która się zrzeszyła w Stowarzyszeniu Młodzieży Polskiej, odda w tym dniu publiczny hołd swemu niebieskiemu Patronowi, zamanifestuje przywiązanie do wiary świętej i wspólną wolę naśladowania cnót, którymi św. Stanisław Kostka jej przyświeca.
W walce z nowoczesnym pogaństwem, do której staje w pierwszym szeregu młodzież Stowarzyszeń Młodzieży Polskiej jako Przednia Straż Akcji Katolickiej, św. Stanisław będzie jej duchowym hetmanem, przykładem męstwa i orędownikiem błogosławieństwa w serdecznych trudach dla Wiary i Państwa.
Jest moim gorącym życzeniem, aby Wielebne Duchowieństwo ujęło w swoje ręce inicjatywę "Święta Młodzieży" i dopomogło zarządom Stowarzyszeń Młodzieży Polskiej do należytego przygotowania tej uroczystości we wszystkich parafiach.
Nie możemy poprzestać na pięknej manifestacji katolickiej.
Nie możemy się zadowolić czynem propagandowym na rzecz organizacji, która młodzież pozaszkolną w imię religijnych i obywatelskich haseł pod swój sztandar wzywa. Obchody Święta Młodzieży powinny być spokojnym, ale poważnym wyrazem, że:
- nie ma zdrowych ideałów młodzieńczych bez Boga,
- nie będzie silnej młodzieży bez religii,
- nie będzie krzepienia życia narodu świeżymi siłami, jeśli w nich nie będzie działał czynnik wiary, i nie będzie się mogło państwo oprzeć trwale na tych szeregach, które dorastając do obowiązków obywatelskich, straciły świadomość swych powinności względem Stwórcy. Realizacja zaś programów młodzieńczych pełnych, bo obejmujących także wyrobienie religijne, jest możliwa tylko przy współpracy Kościoła, którego rola i w tym wypadku nie jest ani dodatkowa ani dekoracyjna, lecz istotna. Laicyzacja gotuje w tej dziedzinie narodom i państwom tragiczne rozczarowania, od których powinniśmy uchronić Polskę.

Poznań, dnia 16 października 1933 r.,
August Kardynał Hlond

Źródło: "Przewodnik Katolicki", nr 46, rok 39., Poznań, dnia 12 listopada 1933r., str. 726
Język uwspółcześniono.

piątek, 2 listopada 2012

Na krawędzi wieczności

Wszędzie padali. Pod cieniem sosny, wśród mchów i wachlarzy paproci... w dymie płonących miast i pod gruzami strzaskanych domów... w błękitnych falach rodzimej Wisły i Bałtyku i po obcych, dalekich, nieobjętych lądach.
Krew ich bohaterska płomieniła się ku niebu milczącą skargą po śnieżnych, zlodowaciałych polach Wschodu... spalała się w żarze słońca na piaskach pustyń... rozpryskiwała się wśród pól ukwieconych różami Południa... Krew męczeńska, niezawiniona, swą czerwienią krzyczała ku Bogu o zmiłowanie.
Wszędzie padali. I groby ich rozbiegły się po całym świecie jak cmentarne liście rozegnane podmuchem listopadowego wichru.
I umierali też cicho w wilgotnych murach więzień, w nędzy i głodzie obozów lub od kul rozstrzału nad piaskiem wykopanego dołu.
A zawsze do piersi swej- jeśli im przemoc katów nie wydarła- tulili medalik Niepokalanej lub obrazek Częstochowskiej czy Ostrobramskiej... Bo Polak kocha Marię i liczy na Nią w godzinę śmierci... Bo Ona jedyną Matką, co wszędzie za nim pójdzie, wszędzie przy nim stanie i nigdy nie opuści.
I zawsze ze zbladłych śmiertelnie ust- w ostatniej sekundzie- wyrywał się okrzyk lub już tylko szept: "Jezus, Maria!"...
"Maria" przedłużone, zaakcentowane...
- Ostanie polskie "Maria" kochającego Polaka. Przedłużało się to najdroższe Imię w wieczność- jak mleczna droga z gwiazd, po której idzie ku Jezusowi, stęskniona za Nim dusza...
Palce rąk modlitewnie złożonych, co się nieraz splatały z koralami różańca- w dłoniach Jej, Niepokalanej, spoczną ufnie w strasznym momencie przekroczenia progu śmierci.
Usta, które przez wszystkie dni życia ziemskiego pokorne "Zdrowaś Mario" serdecznie szeptały- "Zdrowaś" wieczyste rozpromienia szczęściem niezgasłym.
Tajemnica zaświatów dzieli nas od tych- ukochanych- co odeszli, których życie tak drogim nam było.
Na grobach ich- w Dzień Zaduszny- światełka płoną tylko i więdną pierwsze ścięte białe chryzantemy.
A to tak mało, tak strasznie mało i wcale nie daje nasycenia w tęsknocie za nimi, ni ulgi w żalu po nich!... Chciałoby się coś więcej o nich dowiedzieć: jak się tam czują, czy szczęśliwi, czy cierpią, czy pamiętają o nas?
....................................................................................................................

Chciałoby się wprost stanąć gdzieś na krawędzi wieczności i spojrzeć...
Myśli, co się tłuką bezradne i obolałe, pokrwawione w szarpaniu się nad twardymi zrębami zagadnień nie do rozwiązania. Myśli zbuntowane w bólu, że Bóg to dopuścił- niech spłyną pokory falą do stóp najlepszej z matek.
Niepokalana. Ona zrozumie. Ona sama szła krok w krok za Jezusem w cierniowej koronie, za Jezusem krzyż dźwigającym. Ona przez trzy godziny- skamieniała z bólu- stała pod krzyżem, na którym konał- w mękach nie do opisania- Jej Syn Jedyny.
Ona Jego martwe, zbielałe śmiercią ciało trzymała w ramionach swych i pocałunki matczyne nie mogły obudzić zagasłych najdroższych, boskich oczu.
Niepokalana zna, co to ból.
To Ona właśnie może stanąć na krawędzi wieczności jako kontakt Bożej światłości z ziemskim cieniem.
Modlitwy składane w Jej ręce- za najbliższych w mrokach czyśćca- to depesze pocieszy i pamięci naszej słane im- w zaświaty.
Modlitwy składane u stóp Matki Najświętszej to białe chryzantemy- już nie na ziemski grób sypane, lecz przeniesione wzajemnych porozumień milczące słowa dusz poza zasłonę wieczności.
Modlitwy do Boga, zanoszone przez Marię, Pośredniczkę łask, to iskry zapalne... by- z Miłosierdzia Bożego- zabłysła im zorzą światłość wiekuista na wieki.

Wanda Łakowiczówna

Źródło: "Rycerz Niepokalanej"  rok XXVI, listopad 1947, nr 11( 243), str. 259-260
Pisownia oryginalna.